Niemcy rozwiązują grupę ekspertów ds. islamizmu

MInister spraw wewnętrznych Nancy Faeser na tle demonstracji isamistów (wikimedia)
MInister spraw wewnętrznych Nancy Faeser na tle demonstracji isamistów (wikimedia)
Co może bardziej określać priorytety rządu niemieckiej lewicy jak rozwiązanie ugrupowania ekspertów badających islamizm i wsparcie finansowo ekspertów zajmujących się islamofobią?

Udostępnij:

Niemieckie ministerstwo spraw wewnętrznych podjęło decyzję o zatrzymaniu prac grupy ekspertów ds. islamizmu (islamu politycznego) powołanej zaledwie rok temu.

Eksperci twierdzą, że decyzja o zawieszeniu działalności ciała eksperckiego, zajmującego się polityczną radykalizacją mniejszości muzułmańskiej, jest czysto polityczna. Minister Nancy Faeser z SPD przed otrzymaniem teki ministerialnej zajmowała się głównie ruchami skrajnej prawicy. To samo w sobie nie jest błędem, ale negowanie innych zagrożeń nim jest.

W opracowaniach na temat ugrupowań skrajnych, dotychczas przygotowywanych przez niemiecki odpowiednik ABW, Federalny Urząd Ochrony Konstytucji (BfV), wymieniano podobne, jeżeli chodzi o liczbę członków, zagrożenie ze strony sceny skrajnie prawicowej, lewicowej i islamistycznej. Co więcej, skrajna prawica bardziej odpowiadała za przestępstwa dotyczące mowy nienawiści, a lewica była znaczniej obecna w przestępstwach dotyczących mienia i napaściach na osoby. Poza jednym i do końca nie wyjaśnionym przypadkiem, terroryzm we współczesnych Niemczech był głównie domeną radykalizmu islamistycznego.

Ministerstwo zapowiada, że prace ekspertów będą kontynuowane w innej formie, ale ta musi zostać jeszcze wypracowana. To nie uspokaja specjalistów, którzy znając poglądy szefowej MSW obawiają się, że resort skupi się tylko i wyłącznie na skrajnej prawicy.

Krytyczna wobec tej decyzji jest Rebecca Schönenbach, której publikację można było przeczytać na stronie fundacji Security for Freedom. Zarzuca koalicji „sygnalizacji świetlnej” (od kolorów partii: czerwony SPD, żółty FPD i Zieloni), że chce walczyć z dyskryminacją, a „pani Faeser wydaje się przeoczać fakt, że muzułmanki w szczególności są dyskryminowane przez islamistów”.

Kontrola przestrzeni publicznej i społecznej poprzez kontrolę kobiet w wydaniu islamistów odbywa się przez narzucanie na przykład noszenia chusty. Schönenbach ubolewa, że rząd, zamiast wzmocnić walkę na rzecz równouprawnienia muzułmanek i wyjęcia ich spod kontroli islamistycznych organizacji narzucających swój fundamentalistyczny pogląd (w Niemczech 70% muzułmanek nie nosi chusty), kasuje jakiekolwiek środki przeciwdziałania. Rozwiązując grupę ekspertów zajmujących się zapobieganiem takim zjawiskom, rząd zostawia kobiety na pastwę działań islamistów.

Decyzje rządu krytykuje także profesor Susanne Schröter z Frankfurckiego Ośrodka Badawczego nad Globalnym Islamem. Ekspertka wskazuje na liczne problemy integracyjne w szkołach. Skutków działań koalicji obawiają się politycy CDU, Christoph de Vries i Carsten Linnemann, dla których jest to „kulminacja polityki odwracania głowy”, ryzykującej negatywnymi skutkami w przeszłości.

Rozczarowany decyzją jest także naukowiec z berlińskiego Centrum Nauk Społecznych, profesor Ruud Koopmans, autor licznych badań i publikacji na temat integracji muzułmanów w Europie i poglądów fundamentalistycznych w środowiskach mniejszości.

Oczywistym jest, że takie komitety nie rozwiążą problemów polityki bezpieczeństwa państwa. Prawdopodobnie ściera się w nich zbyt wiele poglądów i dyskusji na temat samego islamu oraz podejścia do integracji imigrantów. Jednak takie środowiska eksperckie są miejscem dyskusji i początkiem kształtowania polityki. Teraz nie będzie nawet tego.

Krytycznie decyzję ocenia też „Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisząc, że „ministerstwo działa tak, jakby wiedziało już wystarczająco wiele i mogło odświeżać wiedzę na niezobowiązujących konferencjach specjalistów”. To ujawnia hipokryzję politycznych kręgów, które pokazują zainteresowanie islamizmem wtedy, „kiedy jest wybuch”. Zwłaszcza, że jak wskazywali eksperci, polityczny islam nie jest łatwym do ujęcia zjawiskiem, bowiem na zewnątrz pokazuje się jako otwarty na dialog, akceptujący istniejący porządek demokratyczny, a wewnętrznie ma przeciwny przekaz, więc takie zjawisko wymaga ciągłego monitoringu. Istotny jest też ich wpływ na organizacje polityczne, takie jak partie. FAZ podaje tu jako przykład SPD, której politycy są święcie przekonani, że islamizm przemocowy (terroryzm) należy zwalczać poprzez zwiększanie roli islamizmu politycznego.

I może w tym ostatnim przypadku Susanne Schröter znajduje przyczynę decyzji o rozwiązaniu zespołu, ponieważ zanadto pokazywał uwikłanie polityki krajowej we współpracę z organizacjami islamistycznymi. A priorytetem rządu jest walka z „islamofobią” czy antymuzułmańskim rasizmem, bo grupa ekspertów od tego tematu nie została rozwiązana, a wręcz przeciwnie, otrzymała budżet 600 tysięcy euro i biuro.W ten sposób, twierdzi FAZ, minister Faeser wypełnia oczekiwania prezydenta Turcji Erdogana i działa zgodnie z linią polityczną wytyczoną przez raporty na temat islamofobii przygotowywane przez turecką fundację SETA i ich autora Farida Hafeza. I dzieje się to po uznaniu organizacji i autora przez Parlament Europejski za szkodzących wolności słowa. 

Nie zawsze decyzje rządu muszą spełniać oczekiwania ekspertów, ale decyzja rządu niemieckiego powinna być rozpatrywana w kontekście wydarzeń i danych dotyczących samego zjawiska.

Po pierwsze, według wspomnianych analiz BfV, islamiści i salafici stanowią aż ponad 20% członków ruchów ekstremistycznych, a przecież wywodzą się jednak z mniejszości społeczeństwa niemieckiego. Więc odnosząc to do procentu danej populacji, stanowią większe zagrożenie niż inne ruchy. W Niemczech dochodzi także do prześladowania, a nawet morderstw kobiet, gdzie motywem jest ich dążenie do integracji z zachodnim społeczeństwem i przyjęcia jego zasad, co jest sprzeczne z fundamentalistyczną interpretacją religii islamskiej. Obecne jest także ciągle zjawisko fundamentalizmu islamskiego w niemieckich szkołach, poddające dzieci presji religijnej. Do tego dochodzi wykorzystywanie islamizmu przez rząd Turcji do podgrzewania nastrojów w samych Niemczech poprzez liczne podległe mu pośrednio meczety. Problemów więc nie brakuje.

Taka decyzja Niemiec może rodzić trudności także w Polsce, gdzie islamizm jest dość nowym i marginalnym zjawiskiem w porównaniu do sytuacji naszego zachodniego sąsiada. Trudno by było u nas uzasadnić tworzenie takiej grupy, która miałaby zajmować się problemem wyprzedzając zjawiska, skoro w kraju gdzie scena islamistyczno – salafistyczna liczy prawie 30 tysięcy osób, właśnie się ją likwiduje.

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn